Byłem
zły. Przez cały trening unikałem Marcina. Nie podałem mu ani razu piłki, choć było
parę okazji do tego, by to zrobić. Nie mogłem uwierzyć, że on… te słowa nawet
nie mogły przejść mi przez myśl. Marlena przyglądała mi się z zaciekawieniem.
Chciałem się jej wygadać, ale musiałem zaczekać na koniec treningu. Gdy zbliżał
się on ku końcowi ujrzałem Olenę. Całe szczęście, że nie zna Marleny. Zapewne
myśli, że czeka na któregoś z chłopaków.
Wreszcie usłyszałem ostatni gwizdek na dzisiejszym treningu. Złapałem za
butelkę wody i ruszyłem w kierunku mojej dziewczyny.
-Mateusz,
ja powinnam Ci uwierzyć.-westchnęła po chwili ciszy, gdy się w nią wpatrywałem.
-Spałaś
z Marcinem?- zapytałem.
-Co?
-Krótka
piłka. Tak, czy nie?
-Ja…
ja… przepraszam.-szepnęła.- Przyszedł zaraz po tym, jak była u mnie Kaśka.
Byłam roztrzęsiona, potrzebowałam kogoś, kto mnie pocieszy.
-Ty
gnoju! -krzyknąłem pchając Kamińskiego, który obok nas chciał przejść.
Przywaliłem mu w twarz.-To za to, że nasłałeś na mnie Kaśkę. A to za to, że
przespałeś się z moją dziewczyną. To za to, że śmiałeś się nazywać moim
przyjacielem….
Zamierzałem
się, by uderzyć go po raz kolejny, ale dobiegli do nas chłopaki. Odciągnęli
mnie od Kamińskiego, a ja spojrzałem z obrzydzeniem na Olenę.
-Z
nami koniec. Nie chcę Cię widzieć na oczy.-zawołałem i wyrwałem się
chłopakom.-No już, idę się przebrać i idę.
Wściekły
ruszyłem do szatni. Nie wziąłem nawet prysznica. Przebrałem się i wyszedłem,
zanim ktokolwiek inny przyszedł. Na szczęście Marlena na mnie czekała.
-Nie
powinieneś bić Marcina.-westchnęła przytulając mnie.-Wiem, że nie myślałeś, że
on jest do tego zdolny, że ona…
-Gówno
wiesz.-warknąłem.- Przepraszam, po prostu… Nie mogę uwierzyć, że mój najlepszy
przyjaciel, że moja dziewczyna…
-Ci…-
szepnęła.- Wiem, że mu się należało. Ale co jeśli Cię teraz zawieszą?
-To
będę błagał Juventus, żeby jednak mnie przyjął.-mruknąłem.- Możemy stąd iść?
-Jasne.
– puściła mnie i się lekko uśmiechnęła.- Ale mała zmiana planów. Skoczmy do
sklepu, a później do mnie i ugotujemy obiad razem. Co ty na to?
-Może
być.-stwierdziłem wzruszając ramionami.
-Nie
smutaj.- zaśmiała się całując mnie w policzek.
-Przed
chwilą dowiedziałem się, że moja dziewczyna spała z moim przyjacielem. Mam się
z tego cieszyć?
-Tak.-stwierdziła
i ruszyła przed siebie.-Że zrobiła to teraz, a nie w momencie, gdy
zostalibyście małżeństwem.
-Zostałem
dla niej w Poznaniu… Rozumiesz to? Odrzuciłem ofertę życia tylko dlatego, że
chciałem być z nią na zawsze.-mruknąłem.- A teraz zostałem w Poznaniu, zupełnie
sam.
-Masz
mnie.-uśmiechnęła się.- Możesz wpadać do mnie do baru, siedzieć i pić sok
pomarańczowy na koszt firmy uśmiechając się do mnie.
-Jak
ty potrafisz być taką optymistką?- zapytałem zdziwiony.
-Chcę
być psychologiem, muszę wspierać ludzi. Muszą widzieć, że ja wierzę w to, że
będzie dobrze, że wszystko się wyjaśni. Że kolejny dzień będzie lepszy od
dzisiejszego. Aby oni mieli siłę walczyć o lepsze jutro. Muszę być dla nich
przykładem. A ty przecież jesteś moim pierwszym klientem, więc muszę Cię
wspierać.
-Cieszę
się, że Cię dziś tu zaprosiłem.- przytuliłem ją do siebie.
Przy
niej wszystko było jakieś łatwiejsze. Nawet przestałem myśleć o tym, że
zdradziła mnie dziewczyna. I przyjaciel. Zapominałem o wszystkich złych
chwilach, gdy widziałem uśmiech na twarzy Marleny.
~~~~
Minęło
parę dni, w czasie których siedziałem w domu prawie cały dzień, a wieczorami
przesiadywałem w barze pijąc sok pomarańczowy i rozmawiając z Marleną. Olena
parę razy dzwoniła, ale tym razem to ona mogła co najwyżej nagrywać się na
pocztę głosową. Wiadomości nie odsłuchałem jeszcze ani razu. Parę razy w ciągu
dnia było, nie otwierałem, udawałem, że mnie nie ma. A sąsiadka wspominała, że
nawet o mnie pytała. Wzruszałem ramionami tylko prosząc, by nic jej
nie mówiła.
A
dlaczego siedziałem w domu? Dostałem dwa tygodnie przymusowego wolnego, za
pobicie Kamińskiego. Miałem się zastanowić nad swoim postępowaniem. A ja nie
miałem się nad czym zastanawiać. Wcale nie żałowałem tego, że obiłem mu tę
krzywą mordę. Gdybym mógł cofnąć czas, to i tak zrobił bym to samo, no chyba że
z większą siłą.
-Znów
soczek?- zapytała ze śmiechem.-Mój chłopak zaczyna być zazdrosny.
-Nie
ma o co.-uśmiechnąłem się widząc, jak się zbliża.-Poznam go wreszcie? Chcę mu
pogratulować takiego skarbu.
-Maciek!-
zawołała.-Chodź, poznasz Mateusza.
Widziałem,
jak niechętnie idzie do nas, chyba myślał, że może mnie nie będzie. Usiadł
jednak obok.
-Mateusz.-
wyciągnąłem w jego stronę rękę. Uścisnął ją i wypowiedział swoje imię.- Marlena
to skarb, naprawdę. Nie pozwól na to, żebyś ją stracił. A o mnie się nie martw.
Traktuję ją tylko i wyłącznie jak przyjaciółkę.
-Wiem,
że skarb.-zaśmiał się.-Mam nadzieję, że ją tak traktujesz jak przyjaciółkę, bo
jak nie, to wiesz, obita twarz, niczym ty Kamińskiego.
Roześmiałem
się i poprosiłem Marlenę o dwa piwa. Dobrze, że nie podała mi jeszcze
standardowego soku, bo i tak bym go nie wypił.
-Długo
jeszcze nie będziesz trenował?- zapytał.
-Tydzień.
No chyba, że wyjadę.-stwierdziłem.
-Chcesz
wyjechać?- pisnęła Marlena.
-Gdzieś
tam powiedziałem, że w tej chwili trochę się w mym życiu zmieniło. I dostałem
ofertę z Manchesteru United.-odparłem.- Co mnie tu teraz trzyma? Popsułem
atmosferę w zespole, straciłem dziewczynę… A wszyscy wbijali mi do głowy, że
odrzucenie wyjazdu za granicę to błąd.
-Naprawdę
chcesz wyjechać?- zapytała ze smutkiem.
-Ja
już po prostu nic nie wiem.-westchnąłem. Chwyciłem kufel i wypiłem parę
większych łyków.-Wiesz, jaką nagonkę urządzą na mnie fani tego zasranego
Kamińskiego?
-A
pomyślałeś o ludziach, którzy cieszyli się z tego, że nadal będziesz
prezentował barwy Lecha?
-Marlena,
nie wiem, co zrobię.-odparłem i dopiłem szybko resztę piwa. Wyciągnąłem
pieniądze z kieszeni i rzuciłem na blat.-Odezwę się niedługo.
Wyszedłem
jak zwykle tym samym wyjściem. Skierowałem się na ten sam przystanek co zawsze.
Wyszukałem bilet kupiony wcześniej w biletomacie. Nie chciałem znów płacić
kary. Gdy podjechał mój środek transportu wsiadłem do środka, skasowałem bilet
i usiadłem wygodnie na krzesełku.
Jestem
Mateusz Możdżeń i sam komplikuje sobie życie…
~~~~
Siedzę
nad papierami. Nadal nie wiem, co zrobić. Nie wiem, czy będę potrafił zagrać w
jednym zespole z Kamińskim. Nie po tym, co mi zrobił. Przez kupę czasu uważałem
go za najlepszego przyjaciela. Mówiłem mu wszystko. Zwierzałem mu się, pomagał
mi z ważnymi decyzjami. Pokręciłem głową. Jak ja w ogóle po tym wszystkim
potrafiłem o nim myśleć, no jak? On nie jest warty tego, aby poświęcać mu chociażby
jedną sekundę mojego cennego czasu. Jestem Mateusz Możdżeń i na chwilę ze mną
trzeba sobie zasłużyć! A co dopiero na to, żebym pamiętał o tym, że kogoś znam!
Rozdzwonił
się mój telefon, więc spojrzałem na wyświetlacz ‘Kotor dzwoni’. Westchnąłem
ciężko i odebrałem.
-Co?
-Ładnie
się witasz.-mruknął.- Kiedy wracasz?
-Chyba
wcale.-oznajmiłem zgodnie prawdą.
-Jak
to?!? Chcą zerwać z tobą kontrakt?
-Nie,
ja chcę odejść.-oznajmiłem.
-Mateusz…
-Nie
będę grał z Kamińskim w jednej drużynie, w życiu!
-Możdżeń
nie zachowuj się jak dzieciak.-westchnął.
-Kotor,
jesteś dla mnie prawie jak ojciec, ale ja naprawdę praktycznie podjąłem już
decyzję.
-Jesteś
tego pewien?
-Niczego
nie jestem pewien, ale do cholery! Gdy odmówiłem Juve, to cały świat był na
mnie wściekły, że zostałem w tym marnym Poznaniu. No to odejdę, chociaż pewnie
zaraz pójdą w ruch moje słowa ‘ są priorytety ważniejsze niż sława czy
pieniądze’. Wszystko się zmienia, a ja nie potrafię w tej chwili tu mieszkać,
przebywać. Sorry Kotor, ale nie przekonasz mnie.
-Mati
nie warto przez Marcina..
-Daj
spokój, okej?- warknąłem.- Pozdrów chłopaków, wiem, że siedzisz w szatni.
Pewnie wpadnę się pożegnać.. Niektórzy się nawet ucieszą.
-Nie
mów tak, przecież wiesz, że jesteś częścią drużyny i bez Ciebie to nie to
samo.-westchnął.
-
Jak się ogarnę, to widzimy się za dwie godziny. Wypada się pożegnać, co nie?
Rozłączyłem
się, aby wybrać numer menadżera. Musiałem mu powiedzieć, żeby umówił się z
działaczami Manchesteru na podpisanie umowy. A później spakowałem zeszyt,
kopertę i długopis do torby. Czas pożegnać się z Poznańskim stadionem.
~~~~
Gdy
skończyłem pisać list do najważniejszej osoby w moim życiu skierowałem się do
siedziby klubu. Wiedzieli że odchodzę i nawet nie próbowali mnie zatrzymać. To
śmieszne, ale czułem, że podjąłem dobrą decyzję. Zawsze trzeba zakończyć w
końcu pewien etap w życiu. Dziś kończy się etap pt ‘ Mateusz Możdżeń – piłkarz
Lecha Poznań’. I choć będę tęsknił za tym miejscem, za tymi ludźmi, z którymi
grałem tyle czasu, których poznałem i za tymi kibicami, którzy byli najlepsi w
całej Polsce trzeba wreszcie zacząć robić wszystko, by stać się piłkarzem
światowej klasy.
-Siema
chłopaki!- zawołałem wchodząc do szatni. Natychmiast zapanowała cisza, choć gdy
znajdowałem się za drzwiami słyszałem niezły hałas. –Spokojnie, widzicie mnie
tu ostatni raz, przyszedłem zabrać tylko swoje rzeczy, za 3 dni wylatuję do
Manchesteru. Nie zostawię wam swoich korków, bo jeszcze komuś wpadnie do głowy
pomysł, żeby je sprzedać na allegro.
Zaśmiali
się, ale wyglądali na zdziwionych.
-Życzę
wam Mistrzostwa Polski. Samych zwycięstw i tego, aby kontuzje omijały każdego z
was… Tak, Ciebie też Marcin.-westchnąłem.- Za parę dni będę znienawidzonym
piłkarzem przez poznańskich kibiców, więc może nacieszcie się ostatni raz moim
widokiem, bo prędko się tu nie pokaże. Świetnie było grać z wami przez ten czas
i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie nam dane grać w jednych barwach
klubowych.
-Przepraszam.
To przeze mnie, prawda? Gdybym nie uległ Kaśce, która chciała być twoją
dziewczyną.. gdybym nie przespał się z twoją dziewczyną… Przepraszam, uważałeś
mnie za najlepszego przyjaciela, a ja zrobiłem Ci takie świństwo.
-Może
nie mieliśmy być przyjaciółmi?- zapytałem pakując buty do torby.
-Jestem
idiotą, wiem.
-Dobrze,
że zdajesz sobie z tego sprawę.-mruknąłem zapinając torbę.-Do zobaczenia.
Wyszedłem
z szatni ze spuszczoną głową. Ciężko było mi opuszczać to miejsce wiedząc, że
już tu nie wrócę. Jednak coś kończy, a coś się zaczyna. Mam nadzieję, że nie
będę żałował tej decyzji.
~~~~
Wrzuciłem
list do skrzynki i kręciłem się po Poznaniu, jeżdżąc po wszystkich miejscach,
które kojarzyły my się z Oleną. Zdawałem sobie sprawę z tego, że mogę już jej
więcej nie zobaczyć. Ale co mogłem poradzić? Zaczynam nowe życie. A nikt nie
powiedział, że zawsze jest łatwo. Najgorsze jest podjąć decyzję, później będzie
już łatwiej. Nie chciałbym żałować tego, co robię, jednak w tej chwili tego nie
określę. Czas pokaże, czy będzie lepiej, czy gorzej. Czy w Manchesterze znajdę
miłość swojego życia i czy rozwinę się piłkarsko.
Czasem
bywa tak, że nie jest tak, jak chcemy.
Jestem
jednak Mateusz Możdżeń, dam sobie radę ze wszystkim. A to, że jestem teraz sam… wcale
nie znaczy, że zawsze będę.
_____________
Ostatni rozdział pierwszej części. Możliwe, że jak będę miała dobry humor, to w tygodniu dodam epilog, a jak nie... to czekamy do piątku/soboty/niedzieli.
Osobiście uważam to opowiadanie za jedno z niewielu, jakie ostatnio zaczęłam, które mi się podoba! I mam nadzieję, że nie tylko mi się podoba ;)
Pozdrawiam i do napisania!
Ostatni rozdział pierwszej części. Możliwe, że jak będę miała dobry humor, to w tygodniu dodam epilog, a jak nie... to czekamy do piątku/soboty/niedzieli.
Osobiście uważam to opowiadanie za jedno z niewielu, jakie ostatnio zaczęłam, które mi się podoba! I mam nadzieję, że nie tylko mi się podoba ;)
Pozdrawiam i do napisania!
OMG ! Jezusie ! Ja nie wierzę ! Jak on mógł się z nią przespać !? .. no ale .. masakra ! Czekam na epilog !
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że to dobra decyzja ze strony Mateusza ;p . Czekam z niecierpliwością na EPILOG ! kurde powtarzam się -,- .
No ale dobra pozdrowienia MikaxD bądź Wredota ; D
nie byłam u ciebie kilka dni, a tutaj akcja przybiera niesamowicie niespodziewany obrót. przynajmniej mnie nieźle zaskoczyłaś. czekam na ten epilog.
OdpowiedzUsuńwiesz, że jak dziś wracałam pociągiem do domu, to naprzeciwko mnie siedział chłopak podobny do Semira Stilicia? od razu wtedy pomyślałam o tobie.
buźka :*