środa, 26 grudnia 2012

Rozdział 2 (2).



Spacerując po Poznaniu mijałem kibiców, których szyje były owinięte szalikami w barwach Kolejorza. Uśmiechałem się do nich, czasem przystawałem, by zrobić sobie z nimi zdjęcie. Cieszyłem się widząc Poznań taki, jakim go zapamiętałem.
-Jest pan najlepszy.-usłyszałem małego chłopca.
-Michaś, pan na pewno się śpieszy.-zwróciła się do niego matka.
-Nie, nie śpieszę.-uśmiechnąłem się. Kucnąłem obok chłopca.-Lubisz piłkę nożną?
-Kiedyś będę jak pan.-wyszczerzył się.
-Nie jestem taki stary, Mateusz wystarczy.-zaśmiałem się.-Mam nadzieję, że spełnisz swoje marzenia i kiedyś będziesz taki jak ja, a może i lepszy.
Jego matka zapytała, czy może nam zrobić zdjęcie. Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się szeroko. Chwilę porozmawiałem jeszcze z chłopcem i ruszyłem przed siebie dalej. Kiedyś byłbym zły, gdyby  ktoś zatrzymał mnie na mieście. Dziś byłem w wyśmienitym humorze i cieszyłem się każdą sekundą, w której wdychałem poznańskie powietrze.  Chwila taka jak teraz mogła nie nastąpić szybko…

 
~~~~

Parę dni w Poznaniu przeleciało szybciej, niż bym tego chciał. Siedząc w samolocie czułem się źle. Poznań był magicznym miastem, a ja po raz kolejny je opuszczałem. Minię parę miesięcy, nim znów tam wrócę.
-Też tęsknisz za czasem, gdy grałeś w Poznaniu?- zapytała cicho.
-Tak.-westchnąłem. –Kiedyś tego nie doceniałem. Miasto było zwykłym miastem, a teraz? Chodząc tymi samymi uliczkami, co paręnaście miesięcy wcześniej wróciły do mnie wszystkie wspomnienia.
-Wrócimy jeszcze.-wtuliła się w moje ramię.-Manchester też ma swój urok, sam o tym mówiłeś. Tylko ty ciągle w myślach masz Poznań. Gdy ty masz treningi ja poznaję coraz lepiej nasze miasto. I mam w nim parę naprawdę fajnych miejsc. Dwa lata w Manchesterze już mieszkamy. Musisz dać temu miastu szansę.
-Dałem mu szansę.-uśmiechnąłem się.- Przyzwyczaiłem się do kibiców… Odnalazłem swoje miejsce. Zapomniałem o Poznaniu, a teraz wszystko wróciło.
-Damy sobie radę, mamy siebie.-ucałowała mój policzek.
-Posiadanie Ciebie obok jest dla mnie najważniejsze. Mógłbym zamieszkać nawet na końcu świata, byle z tobą.

~~~



Chyba moim przeznaczeniem będzie siedzenie przy barze ze szklanką soku pomarańczowego w ręce, gdy wszyscy inni się bawią. David, Daniel, Nick, Federico i Thiago od paru tygodniu męczyli mnie o to, bym z nimi tu przyszedł. Mając już dość codziennych ich namów w końcu uległem. Olena nawet się ucieszyła, że wreszcie gdzieś wyjdę, ale ja nie.
-Mats chodź do nas, poznasz fajne dupy.-zaśmiał się David. Pokręciłem głową i zabrałem swój sok ruszając za nim.
Mats – tak właśnie nazywano mnie w klubie. Imię Mateusz było dla nich jakieś trudne, tak je przekręcali, że w końcu zgodziłem się, by mnie tak nazywali. Niektórzy mówili też Mati, jednak w większości przypadków był to skrót Mats.
-Poznaj Olivię, Caroline, Veronicę, Lunę, Kathy, Ann i Elizabeth.-wskazywał po kolei na dziewczyny.-To Mats.
-Mateusz, ale może być i Mats.- mruknąłem. Jedna z dziewczyn od razu wstała. Chwyciła mnie za dłoń i pociągnęła w stronę parkietu. Zdążyłem tylko odłożyć szklankę.
-To moja ulubiona piosenka!- zawołała. Pokiwałem z uznaniem głową.
-Przypomnisz mi swoje imię?- zapytałem.
-Kathy.- szepnęła mi wprost do ucha.-Po dzisiejszym wieczorze dobrze zapamiętasz to imię
Pokręciłem głową. Jej ciało ocierało się o mnie z każdej strony. Tańczyła tak, jak wszystkie dziewczyny tutaj. Chciała mnie uwieść, doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. Minęła jedna piosenka… druga, trzecia… a ona była coraz bardziej odważna w swoich poczynaniach. Zabrałem jej ręce, odsunąłem na bezpieczną odległość od siebie i ruszyłem w stronę stolika, gdzie bawili się pozostali. Chwyciłem swój napój i upiłem parę łyków.
 -Gdzie Kat?- zapytał Nick.
-Została na parkiecie.-oznajmiłem.- Ja się będę zmywał.
-Mats, nie rób sobie jaj.-zaśmiał się Federico.-Pijesz ten swój soczek pomarańczowy, nie chcesz tańczyć z naszą małą. Nie zachowuj się jak dzieciak.
-Sam dobrze wiesz, że mamy jutro trening.-odparłem.- W przeciwieństwie do Ciebie jestem tu po to, by grać. Mam już dziewczynę, więc nie wskoczę pierwszej lepszej do łóżka. Mam swoje zasady i nie będę się dla Ciebie zmieniał. Na razie.
Odwróciłem się i ruszyłem w stronę wyjścia z klubu. Po wyjściu z lokalu skierowałem się w stronę postoju taksówek. Miałem szczęście, jednak właśnie stała wolna. Podałem swój adres kierowcy, który był zachwycony, że wiezie zawodnika United. Uśmiechnąłem się do niego. Przy regulowaniu należności poprosił mnie o autograf. Zgodziłem się bez problemu.

~~~

Biegając wokół boiska kręciłem głową widząc, jak Thiago i Federico ledwie biegali, o ile to, co robili, można było nazwać bieganiem.
-Możdżeń, ty też byłeś z chłopakami w tym klubie?- zapytał Rooney. Mimo dwóch lat moje nazwisko z jego ust brzmiało nadal tak samo śmiesznie.
-Byłem.
-Wyglądasz jakoś… za dobrze.
-Wyszedłem wcześniej, poza tym nic nie piłem.-odparłem z lekkim uśmiechem.
-Nasz Mats jest abstynentem?- zaśmiał się Evra.
-Piję tylko, jak naprawdę jest co opijać. -wyjaśniłem. – A próba wyrwania przez nich kolejnych dup, jak to nazwali na pewno taką okazją nie jest.
-Ty jesteś na pewno tym samym piłkarzem, co w Polsce pobił kolegę z zespołu?- kolejne pytanie zadał Giggs. Aż trudno uwierzyć w to, że po raz pierwszy od dwóch sezonów rozmawialiśmy tak swobodnie.
-Tak, to nadal ja.-westchnąłem.
-Właśnie! Dlaczego pobiłeś.. Kami… neskeigo?- jak petarda wystrzelił z pytaniem van Persie. Roześmiałem się słysząc próbę wypowiedzenia nazwiska mojego byłego przyjaciela.
-A czy to ważne?
Nigdy nie mówiłem o tym, co zrobił Marcin. Nikt nie chciał nikomu wyjawić co tak naprawdę między nami się wydarzyło. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, tyle czasu. Czasami zastanawiam się nad tym, czy ja już dawno mu nie wybaczyłem, tylko nie chcę tego przyznać przed samym sobą. Wybaczyłem Olenie, a jemu? To by było dobre pytanie.
-Tak, to ważne.-odparł Wayne.
Wziąłem głęboki oddech zastanawiając się, czy warto o tym powiedzieć. Gdy nikt o tym nie wiedział było dobrze, a teraz miało się to zmienić.
-Przespał się z moją dziewczyną.-odparłem.- Był moim przyjacielem, a kopał pode mną dołki. Najpierw nasłał na mnie taką jedną, ta była tam, gdzie ja. Powiedziała mojej dziewczynie, że ją zdradzam. Gdy była roztrzęsiona, to poszedł do niej Marcin. I się z nią przespał.
-A zdradzałeś tą dziewczynę?
-W życiu bym jej nie zdradził.-warknąłem twardo.- Obiłem mu mordę, zawiesili mnie, a ja w tym czasie dostałem ofertę od was. W sumie długo nad tym nie myślałem. Zgodziłem się, nie miałem wiele do stracenia, poza kibicami, którzy się na mnie naprawdę zawiedli..
-…i dziewczyną.-dodał Evra.
-Jej nie straciłem.- odparłem znów się uśmiechając.- Kupiłem jej bilet na lot do Manchesteru i zostawiłem jej list w którym decyzję pozostawiłem jej.
-Nie żałujesz, że nie zostałeś w Poznaniu?
-A widzisz, żebym żałował?- zaśmiałem się odpowiadając na pytanie Kagawy.- Owszem, z początku było mi tu naprawdę ciężko. Tym bardziej, że miałem za sobą łatkę odmówienia Juventusowi, chłopca, który pobija swojego przyjaciela… A teraz reprezentuję swój kraj, gram w jednym z najlepszych klubów na świecie. Mam obok dziewczynę, którą kocham.
-I jesteś chłopcem, który pije soczek pomarańczowy na imprezie.-zadrwił David.-Dzieciak!
Pokręciłem głową. Nie chciałem się tym przejmować. David był w klubie zanim tu przyszedłem. Był bramkarzem i bardzo rzadko miał okazję pokazać się na boisku, dlatego starał sobie zrobić rozgłos tym, co robi za boiskiem.
-David, wrzuć na luz.-stanął w mojej obronie Robin.-Jak myślisz, dlaczego ty nie grasz? Trener doskonale wie, że gdy tylko jest okazja, to cała młoda zgraja, na czele z tobą, Thiago i Federico leci do baru, chleje i zalicza panienki. Wasz czas w Manchesterze dobiega końca, czy tego chcecie, czy nie.
-Jak zwykle swojego wywodu udzielił nam mistrz van Persie, obrońca wspaniałych.-zaśmiał się Thiago.
Nie wiem, w jakim kierunku zmierzała by dalej ta rozmowa, gdyby nie to, że trener ogłosił koniec biegania i zaczął dzielić nas w grupy.
Po godzinie trening się zakończył, więc ruszyłem do szatni jako jeden z pierwszych. Miałem do załatwienia jeszcze parę spraw na mieście przed powrotem do domu.



~~~

Coraz częściej zastanawiałem się, czy nie powinienem się oświadczyć Olenie. Problem w tym, że powinienem, ale nie chciałem. Było mi dobrze tak, jak było. Kochałem ją, ona mnie i nie potrzebny był mi kawałek metalu po to, aby była tylko moja. Moja mama za każdym razem, gdy z nią rozmawiałem pytała o to. Mruczałem, że nie mam czasu o tym myśleć, jednak za każdym razem ona coraz bardziej narzekała. Chciała zostać babcią, a mi do bycia ojcem wcale się nie śpieszyło.
-Jestem!- zawołałem wchodząc do mieszkania. –Olena?!?
-Salon!- odkrzyknęła. Wszedłem do pomieszczenia i ucałowałem ją w policzek.- Był twój agent.
-Byłem z nim umówiony?- zapytałem zdziwiony.
-Nie, zostawił jakieś papiery.-mruknęła.- Kiedy chciałeś mi powiedzieć, że rozważasz odejście z United?
-Słucham?- mruknąłem zdziwiony.-Nic takiego nie planowałem.. Co mówił ten idiota?
- Zostawił ci propozycje kontraktów, mówiąc, że masz coś wybrać.-mruknęła.- United się ponoć przestaję wypłacać i robią.. wyprzedaż.
Nie rozumiejąc kompletnie nic wybrałem numer swojego agenta. Wyjaśnił mi półsłówkami, że Manchester szuka oszczędności. I padło na mnie i paru innych. I najlepiej, jakbym znalazł coś już, zaraz, natychmiast. Byłem naprawdę zdziwiony i zaraz wybrałem numer prezesa. Usłyszałem dokładnie to samo, co od menadżera. Zupełnie nic z tego nie rozumiałem. Przecież trzy godziny temu byłem na treningu, nikt nic nie mówił. Kolejny telefon wykonałem do Evry, bo jego nazwisko zostało mi podane. Też niewiele rozumiał, ale oznajmił, że gdy zostaniemy, to pieniędzy za sezon możemy nie ujrzeć. Pokręciłem zdenerwowany głową i opadłem na sofę obok mojej dziewczyny.
-Pomożesz mi to przejrzeć?- jęknąłem. – Szukaj miasta, które Ci się spodoba. Pieniądze mniej ważne, Lucas mówił, że są tu te bardziej konkretne propozycję.
Przytuliła mnie do siebie. Chwilę później przeglądaliśmy wszystkie papiery. Byłem naprawdę zdezorientowany.
__________________
Jeszcze dwa rozdziały i epilog. 

Kolejny postaram się dodać przed nowym rokiem, jeśli nie zapomnę.

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz