Spacerując
po Poznaniu mijałem kibiców, których szyje były owinięte szalikami w barwach
Kolejorza. Uśmiechałem się do nich, czasem przystawałem, by zrobić sobie z nimi
zdjęcie. Cieszyłem się widząc Poznań taki, jakim go zapamiętałem.
-Jest
pan najlepszy.-usłyszałem małego chłopca.
-Michaś,
pan na pewno się śpieszy.-zwróciła się do niego matka.
-Nie,
nie śpieszę.-uśmiechnąłem się. Kucnąłem obok chłopca.-Lubisz piłkę nożną?
-Kiedyś
będę jak pan.-wyszczerzył się.
-Nie
jestem taki stary, Mateusz wystarczy.-zaśmiałem się.-Mam nadzieję, że spełnisz
swoje marzenia i kiedyś będziesz taki jak ja, a może i lepszy.
Jego
matka zapytała, czy może nam zrobić zdjęcie. Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się
szeroko. Chwilę porozmawiałem jeszcze z chłopcem i ruszyłem przed siebie dalej.
Kiedyś byłbym zły, gdyby ktoś zatrzymał
mnie na mieście. Dziś byłem w wyśmienitym humorze i cieszyłem się każdą
sekundą, w której wdychałem poznańskie powietrze. Chwila taka jak teraz mogła nie nastąpić szybko…
~~~~
Parę
dni w Poznaniu przeleciało szybciej, niż bym tego chciał. Siedząc w samolocie
czułem się źle. Poznań był magicznym miastem, a ja po raz kolejny je
opuszczałem. Minię parę miesięcy, nim znów tam wrócę.
-Też
tęsknisz za czasem, gdy grałeś w Poznaniu?- zapytała cicho.
-Tak.-westchnąłem.
–Kiedyś tego nie doceniałem. Miasto było zwykłym miastem, a teraz? Chodząc tymi
samymi uliczkami, co paręnaście miesięcy wcześniej wróciły do mnie wszystkie
wspomnienia.
-Wrócimy
jeszcze.-wtuliła się w moje ramię.-Manchester też ma swój urok, sam o tym
mówiłeś. Tylko ty ciągle w myślach masz Poznań. Gdy ty masz treningi ja poznaję
coraz lepiej nasze miasto. I mam w nim parę naprawdę fajnych miejsc. Dwa lata w
Manchesterze już mieszkamy. Musisz dać temu miastu szansę.
-Dałem
mu szansę.-uśmiechnąłem się.- Przyzwyczaiłem się do kibiców… Odnalazłem swoje
miejsce. Zapomniałem o Poznaniu, a teraz wszystko wróciło.
-Damy
sobie radę, mamy siebie.-ucałowała mój policzek.
-Posiadanie
Ciebie obok jest dla mnie najważniejsze. Mógłbym zamieszkać nawet na końcu
świata, byle z tobą.
~~~
Chyba
moim przeznaczeniem będzie siedzenie przy barze ze szklanką soku pomarańczowego
w ręce, gdy wszyscy inni się bawią. David, Daniel, Nick, Federico i Thiago od
paru tygodniu męczyli mnie o to, bym z nimi tu przyszedł. Mając już dość
codziennych ich namów w końcu uległem. Olena nawet się ucieszyła, że wreszcie
gdzieś wyjdę, ale ja nie.
-Mats
chodź do nas, poznasz fajne dupy.-zaśmiał się David. Pokręciłem głową i
zabrałem swój sok ruszając za nim.
Mats
– tak właśnie nazywano mnie w klubie. Imię Mateusz było dla nich jakieś trudne,
tak je przekręcali, że w końcu zgodziłem się, by mnie tak nazywali. Niektórzy
mówili też Mati, jednak w większości przypadków był to skrót Mats.
-Poznaj
Olivię, Caroline, Veronicę, Lunę, Kathy, Ann i Elizabeth.-wskazywał po kolei na
dziewczyny.-To Mats.
-Mateusz,
ale może być i Mats.- mruknąłem. Jedna z dziewczyn od razu wstała. Chwyciła
mnie za dłoń i pociągnęła w stronę parkietu. Zdążyłem tylko odłożyć szklankę.
-To
moja ulubiona piosenka!- zawołała. Pokiwałem z uznaniem głową.
-Przypomnisz
mi swoje imię?- zapytałem.
-Kathy.-
szepnęła mi wprost do ucha.-Po dzisiejszym wieczorze dobrze zapamiętasz to imię
Pokręciłem
głową. Jej ciało ocierało się o mnie z każdej strony. Tańczyła tak, jak
wszystkie dziewczyny tutaj. Chciała mnie uwieść, doskonale zdawałem sobie z
tego sprawę. Minęła jedna piosenka… druga, trzecia… a ona była coraz bardziej
odważna w swoich poczynaniach. Zabrałem jej ręce, odsunąłem na bezpieczną
odległość od siebie i ruszyłem w stronę stolika, gdzie bawili się pozostali.
Chwyciłem swój napój i upiłem parę łyków.
-Gdzie Kat?- zapytał Nick.
-Została
na parkiecie.-oznajmiłem.- Ja się będę zmywał.
-Mats,
nie rób sobie jaj.-zaśmiał się Federico.-Pijesz ten swój soczek pomarańczowy,
nie chcesz tańczyć z naszą małą. Nie zachowuj się jak dzieciak.
-Sam
dobrze wiesz, że mamy jutro trening.-odparłem.- W przeciwieństwie do Ciebie
jestem tu po to, by grać. Mam już dziewczynę, więc nie wskoczę pierwszej
lepszej do łóżka. Mam swoje zasady i nie będę się dla Ciebie zmieniał. Na
razie.
Odwróciłem
się i ruszyłem w stronę wyjścia z klubu. Po wyjściu z lokalu skierowałem się w
stronę postoju taksówek. Miałem szczęście, jednak właśnie stała wolna. Podałem
swój adres kierowcy, który był zachwycony, że wiezie zawodnika United.
Uśmiechnąłem się do niego. Przy regulowaniu należności poprosił mnie o
autograf. Zgodziłem się bez problemu.
~~~
Biegając
wokół boiska kręciłem głową widząc, jak Thiago i Federico ledwie biegali, o ile
to, co robili, można było nazwać bieganiem.
-Możdżeń,
ty też byłeś z chłopakami w tym klubie?- zapytał Rooney. Mimo dwóch lat moje
nazwisko z jego ust brzmiało nadal tak samo śmiesznie.
-Byłem.
-Wyglądasz
jakoś… za dobrze.
-Wyszedłem
wcześniej, poza tym nic nie piłem.-odparłem z lekkim uśmiechem.
-Nasz
Mats jest abstynentem?- zaśmiał się Evra.
-Piję
tylko, jak naprawdę jest co opijać. -wyjaśniłem. – A próba wyrwania przez nich
kolejnych dup, jak to nazwali na pewno taką okazją nie jest.
-Ty
jesteś na pewno tym samym piłkarzem, co w Polsce pobił kolegę z zespołu?-
kolejne pytanie zadał Giggs. Aż trudno uwierzyć w to, że po raz pierwszy od
dwóch sezonów rozmawialiśmy tak swobodnie.
-Tak,
to nadal ja.-westchnąłem.
-Właśnie!
Dlaczego pobiłeś.. Kami… neskeigo?- jak petarda wystrzelił z pytaniem van
Persie. Roześmiałem się słysząc próbę wypowiedzenia nazwiska mojego byłego
przyjaciela.
-A
czy to ważne?
Nigdy
nie mówiłem o tym, co zrobił Marcin. Nikt nie chciał nikomu wyjawić co tak
naprawdę między nami się wydarzyło. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, tyle
czasu. Czasami zastanawiam się nad tym, czy ja już dawno mu nie wybaczyłem,
tylko nie chcę tego przyznać przed samym sobą. Wybaczyłem Olenie, a jemu? To by
było dobre pytanie.
-Tak,
to ważne.-odparł Wayne.
Wziąłem
głęboki oddech zastanawiając się, czy warto o tym powiedzieć. Gdy nikt o tym
nie wiedział było dobrze, a teraz miało się to zmienić.
-Przespał
się z moją dziewczyną.-odparłem.- Był moim przyjacielem, a kopał pode mną
dołki. Najpierw nasłał na mnie taką jedną, ta była tam, gdzie ja. Powiedziała
mojej dziewczynie, że ją zdradzam. Gdy była roztrzęsiona, to poszedł do niej Marcin.
I się z nią przespał.
-A
zdradzałeś tą dziewczynę?
-W
życiu bym jej nie zdradził.-warknąłem twardo.- Obiłem mu mordę, zawiesili mnie,
a ja w tym czasie dostałem ofertę od was. W sumie długo nad tym nie myślałem.
Zgodziłem się, nie miałem wiele do stracenia, poza kibicami, którzy się na mnie
naprawdę zawiedli..
-…i
dziewczyną.-dodał Evra.
-Jej
nie straciłem.- odparłem znów się uśmiechając.- Kupiłem jej bilet na lot do
Manchesteru i zostawiłem jej list w którym decyzję pozostawiłem jej.
-Nie
żałujesz, że nie zostałeś w Poznaniu?
-A
widzisz, żebym żałował?- zaśmiałem się odpowiadając na pytanie Kagawy.- Owszem,
z początku było mi tu naprawdę ciężko. Tym bardziej, że miałem za sobą łatkę
odmówienia Juventusowi, chłopca, który pobija swojego przyjaciela… A teraz
reprezentuję swój kraj, gram w jednym z najlepszych klubów na świecie. Mam obok
dziewczynę, którą kocham.
-I
jesteś chłopcem, który pije soczek pomarańczowy na imprezie.-zadrwił
David.-Dzieciak!
Pokręciłem
głową. Nie chciałem się tym przejmować. David był w klubie zanim tu
przyszedłem. Był bramkarzem i bardzo rzadko miał okazję pokazać się na boisku,
dlatego starał sobie zrobić rozgłos tym, co robi za boiskiem.
-David,
wrzuć na luz.-stanął w mojej obronie Robin.-Jak myślisz, dlaczego ty nie grasz?
Trener doskonale wie, że gdy tylko jest okazja, to cała młoda zgraja, na czele
z tobą, Thiago i Federico leci do baru, chleje i zalicza panienki. Wasz czas w
Manchesterze dobiega końca, czy tego chcecie, czy nie.
-Jak
zwykle swojego wywodu udzielił nam mistrz van Persie, obrońca
wspaniałych.-zaśmiał się Thiago.
Nie
wiem, w jakim kierunku zmierzała by dalej ta rozmowa, gdyby nie to, że trener
ogłosił koniec biegania i zaczął dzielić nas w grupy.
Po
godzinie trening się zakończył, więc ruszyłem do szatni jako jeden z
pierwszych. Miałem do załatwienia jeszcze parę spraw na mieście przed powrotem
do domu.
~~~
Coraz
częściej zastanawiałem się, czy nie powinienem się oświadczyć Olenie. Problem w
tym, że powinienem, ale nie chciałem. Było mi dobrze tak, jak było. Kochałem
ją, ona mnie i nie potrzebny był mi kawałek metalu po to, aby była tylko moja.
Moja mama za każdym razem, gdy z nią rozmawiałem pytała o to. Mruczałem, że nie
mam czasu o tym myśleć, jednak za każdym razem ona coraz bardziej narzekała.
Chciała zostać babcią, a mi do bycia ojcem wcale się nie śpieszyło.
-Jestem!-
zawołałem wchodząc do mieszkania. –Olena?!?
-Salon!-
odkrzyknęła. Wszedłem do pomieszczenia i ucałowałem ją w policzek.- Był twój agent.
-Byłem
z nim umówiony?- zapytałem zdziwiony.
-Nie,
zostawił jakieś papiery.-mruknęła.- Kiedy chciałeś mi powiedzieć, że rozważasz
odejście z United?
-Słucham?-
mruknąłem zdziwiony.-Nic takiego nie planowałem.. Co mówił ten idiota?
-
Zostawił ci propozycje kontraktów, mówiąc, że masz coś wybrać.-mruknęła.-
United się ponoć przestaję wypłacać i robią.. wyprzedaż.
Nie
rozumiejąc kompletnie nic wybrałem numer swojego agenta. Wyjaśnił mi półsłówkami,
że Manchester szuka oszczędności. I padło na mnie i paru innych. I najlepiej,
jakbym znalazł coś już, zaraz, natychmiast. Byłem naprawdę zdziwiony i zaraz
wybrałem numer prezesa. Usłyszałem dokładnie to samo, co od menadżera. Zupełnie
nic z tego nie rozumiałem. Przecież trzy godziny temu byłem na treningu, nikt
nic nie mówił. Kolejny telefon wykonałem do Evry, bo jego nazwisko zostało mi
podane. Też niewiele rozumiał, ale oznajmił, że gdy zostaniemy, to pieniędzy za
sezon możemy nie ujrzeć. Pokręciłem zdenerwowany głową i opadłem na sofę obok
mojej dziewczyny.
-Pomożesz
mi to przejrzeć?- jęknąłem. – Szukaj miasta, które Ci się spodoba. Pieniądze
mniej ważne, Lucas mówił, że są tu te bardziej konkretne propozycję.
Przytuliła
mnie do siebie. Chwilę później przeglądaliśmy wszystkie papiery. Byłem naprawdę
zdezorientowany.
__________________
Jeszcze dwa rozdziały i epilog.
Kolejny postaram się dodać przed nowym rokiem, jeśli nie zapomnę.
Pozdrawiam
__________________
Jeszcze dwa rozdziały i epilog.
Kolejny postaram się dodać przed nowym rokiem, jeśli nie zapomnę.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz