Towarzyski
mecz reprezentacji Polski w Poznaniu wcale nie był dla mnie łatwy. Choć minęły
dwa lata od tego, gdy ostatni raz grałem na tym stadionie, to wszystko
doskonale pamiętałem. Każde zwycięstwo i każdą porażkę. Wszystkie gole, radość z kibicami. Wspomnienia wróciły jak bumerang.
Najgorsze jednak było dla mnie to, że musiałem grać w jednej drużynie z
Marcinem Kamińskim. Nie wybaczyłem mu tego, co zrobił. Olena była dla mnie
najważniejszą kobietą w moim życiu. Jej byłem w stanie wybaczyć wszystko. Jednak
widok Marcina sprawił, że znów chciałem mu przywalić. Część chłopaków z
reprezentacji nawet nie wiedziała o co nam poszło, ale moją niechęć do niego
wyczuwał każdy. Parę razy nawet pytali, ale zbywałem ich. Nie chciałem, by
wszyscy wiedzieli, jaki on jest.
Ze
słuchawkami w uszach i rękami w kieszeniach rozglądałem się po jeszcze pustym
stadionie. Niedługo zapełni się on kibicami ubranymi w biało czerwone barwy. Wśród
nich miała być też Olena.
-Jak
w Manchesterze?- usłyszałem czyjś głos za sobą. Odwróciłem się i ujrzałem
Toneva.
-Dzięki,
dobrze.-uśmiechnąłem się.- To zupełnie co innego, niż Poznań.
-Nie
żałujesz?
-Nie,
jeśli miałbym wybierać ponownie, i tak bym tu nie został. A słyszałem, że
Ciebie ciągnie do HSV.
-Prawie
dogadałem umowę. Po meczu jadę tam i możliwe, że to ostatni mój mecz na tym
stadionie.-stwierdził.- Naprawdę myślisz, że warto było wyjeżdżać przez
Kamińskiego?
-Moje ulubione
pytanie.-skrzywiłem się. – Nie potrafiłbym z nim normalnie rozmawiać,
rozwaliłaby się atmosfera w drużynie. Z resztą nadal nie potrafię z nim
rozmawiać i nie rozmawiam. Nawet nie wiem, czy chociażby jedno słowo
wymieniliśmy między sobą.
-Media
uwielbiały twój temat po wyjeździe…
-Wiem,
mnie też wielokrotnie pytali o to całe zamieszanie.-zaśmiałem się. –Ale nie
żałuję wyjazdu. Wiele się nauczyłem, dzięki czemu dziś będziemy swoimi
przeciwnikami. Życzyłbym Ci powodzenia, ale sam rozumiesz...
-Też
bym Ci życzył powodzenia, ale nie mogę.-zaśmiał się i uścisnął moją dłoń.-
Niech wygra lepszy.
Skierował
się do szatni, a ja ponownie rozejrzałem się po trybunach, które coraz bardziej
się zapewniały. Słysząc w słuchawkach piosenkę ‘Libera – Czysta gra’ przed
oczami miałem wszystkie mecze. Dopiero teraz zatęskniłem tak naprawdę za tym,
co się tu działo. Uśmiechnąłem się do siebie. Ci kibice, którzy dziś tu są na
pewno w dużej mierze są kibicami Lecha. I albo ucieszą się z mojego widoku,
albo wygwizdują mnie przy każdej możliwej okazji. Kręcąc głową ruszyłem do
szatni, aby przebrać buty na korki. Godzina rozpoczęcia meczu zbliżała się
nieubłaganie.
~~~~
Grając
na stadionie przy Bułgarskiej w barwach narodowych czułem się prawie tak samo
dobrze, jak w barwach Lecha. Podawałem nawet Kamińskiemu, gdy była do tego
okazja. Niech się cieszy, może to jedyny taki mecz, gdy zechcę do niego grać.
Była 44 minuta, gry ruszyłem na bramkę Bułgarów. Przed sobą miałem tylko
bramkarza. Bez problemu skierowałem piłkę do bramki. Stadion wcale nie oszalał.
Wzruszyłem ramionami podbiegając stronę poznańskiego kotła.
-To
dla was! Obiecuję, że wrócę.-krzyknąłem jak najgłośniej umiałem. Dwie minuty
później zakończyła się pierwsza połowa.
-Nie
dziw się, że się nie cieszą.-mruknął Marcin.
-Wcale
się nie dziwie.-zaśmiałem się.-Spodziewałem się tego.
-Wiesz,
że zrobili akcję w Internecie ‘STOP Możdżeniowi na stadionie przy bułgarskiej’?-
zapytał.
-Nie,
ale mieli do tego prawo. Zawiodłem ich dwa lata temu.- mruknąłem.-Tylko szkoda,
że nie wiedzą, że przez Ciebie.
-Zachowujesz
się jak dzieciak Możdżeń. Przecież nic takiego nie zrobiłem.
-Faktycznie,
przespanie się z moją dziewczyną to naprawdę nic takiego.-zironizowałem.-
Czasem zastanów się nad tym co robisz i mówisz. Postaw się na moim miejscu.
Wściekły
trzasnąłem drzwiami od szatni. Możdżeń, po co z nim rozmawiasz?
~~~~
Wojtkowiak
wykonywał rzut rożny. Gdy brał rozbiegł wbiegłem w pole karne. Wygrałem walkę w
powietrzu z obrońcą przeciwników i główką skierowałem ją w światło bramki.
Bramkarz był blisko obronienia, jednak nie udało mu się. 2:0. Spojrzałem na
trybuny z uśmiechem. Tym razem już było o wiele lepiej, niż z pierwszą bramką.
Podbiegłem do kolejnej trybuny.
-Ile
mam tych bramek strzelić, żeby stadion mi wybaczył?- zawołałem i wróciłem na
pozycję.
-Co
ty tam krzyczysz?- zapytał Lewandowski.
-Próbuje
odczarować mój stadion.-zaśmiałem się. –Więc błagam, daj mi strzelić jeszcze
jednego gola.
-Możdżeń,
Możdżeń, Możdżeń.-zaśmiał się również i poklepał mnie po plecach.-A spróbuj
zmarnować okazję, to Cię uduszę razem z tymi kibicami.
Kolejne
parę akcji to głównie gra Bułgarów. Piłkę przejął jednak Piszczek. Ruszyłem
przed siebie. Musiałem strzelić. Łukasz podał do Lewego, który widział, że mam
dobrą pozycję. Dośrodkował. Przyjąłem piłkę i skierowałem ją do bramki. Stadion
oszalał! Zaśmiałem się. Czułem się tak, jak przed latami.
~~~~
Po
meczu wymieniłem się koszulką z Tonevem i ruszyłem w stronę kotła. Dostałem się
do Klimy i zabrałem mu mikrofon.
-Należą
się wam przeprosiny.- zacząłem. Kibice hałasowali- Hej, chce coś powiedzieć!
Zapanowała
cisza.
-Dzięki.-uśmiechnąłem
się.- Wiem, że mówiłem, że są priorytety ważniejsze niż sława i pieniądze, że
zostanę w Poznaniu i zawalczę z wami o Mistrzostwo. A parę tygodni później was
opuściłem. Przepraszam was za to. Nie opuściłem was przez pieniądze, jakie
zaproponował mi United, nic z tych rzeczy. Miałem zostać w Poznaniu dla dziewczyny,
która była i jest dla mnie całym światem.
Pech chciał, że wszystko się pozmieniało. Opuściłem Poznań przez coś
innego. Nie przez nią, bo ona wyjechała ze mną. Nie mogę wam powiedzieć co było
tego powodem. Tak będzie lepiej, dla mnie, dla was i dla niego. Chcę wam tylko
powiedzieć, że jesteście najlepszymi kibicami na całym świecie i jeszcze do was
wrócę. Wszystkie gole, które dziś strzeliłem są dla was. Chciałbym, żeby
chociaż część z was mi wybaczyła. Dzięki za tamte lata. Było warto…
Oddałem
Klimie mikrofon i szybko wróciłem na boisko. Nie odwróciłem się. Po chwili
usłyszałem okrzyki ‘Mateusz Możdżeń”. Uśmiechnąłem się i odwróciłem. Parę minut
stałem tak i patrzyłem na tłum skandujący moje nazwisko. To jedna z
najpiękniejszych chwili w moim życiu.
~~~~
Wtuliłem
się w Olenę. Dzisiejszy dzień nie był dla mnie najłatwiejszy. I choć sprawiłem,
że kibice z Poznania zaufali mi na nowo wiedziałem, że przybycie tu ponownie
nie będzie takie proste. Kontrakt obowiązywał mnie jeszcze przez dwa lata, a ja
byłem w formie i Manchester na pewno nie będzie chciał mnie sprzedać za małe
pieniądze. W tej chwili było tylko jedno wyjście: przeczekać dwa lata,
dokończyć kontrakt i go nie przedłużać. A później wrócić tu znów i zagrać znów
w niebiesko białych barwach.
-Pojedziemy
do mojego mieszkania, tak?- zapytała cicho.
-Tak.-
szepnąłem.-Cieszę się, że mam Cię obok.
-Zawsze
będę. Dziękuje Ci za wszystko.
Gdy
wychodziliśmy ze stadionu odwróciłem się z uśmiechem. Olena również się
zatrzymała. Objęła moją szyję, a ja schowałem głowę w jej włosach.
-Obiecuję,
że jeszcze tu wrócimy.-mruknąłem.
-To
nasz miejsce.-zaśmiała się i wskazała na schody.-Mam tylko nadzieję, że żadne z
nas nie będę musiało już pisać stąd listu.
-Też
mam taką nadzieję.-zaśmiałem się.
Obejmując
ją w pasie skierowaliśmy się w stronę mojego samochodu. W planach mieliśmy
pozostanie parę dni w Poznaniu. Dlatego przyjechaliśmy tu własnym środkiem
transportu. Chciałem się znów poczuć, jak dawniej. Bo mimo, że przyzwyczaiłem
się do Manchesteru, to dziś zdałem sobie sprawę z tego, że kawałek mojego serca
został tutaj, w Poznaniu.
~~~~
Wybrałem
parę numerów z kontaktów. Postanowiłem spotkać się z chłopakami, którzy nadal
grają w Lechu. Wolski, Drewniak i Linetty od razu odpisali, że chętnie się z
nami spotkają. Jasiek i Kędziora też odpisali, że będą. Myślałem nawet o
Kamińskim i sam nie wiem dlaczego do niego napisałem. Nie odpisał. Jakoś mnie
to nie zdziwiło. Poinformowałem Olenę, że idziemy do klubu, w którym niegdyś
pracowała Marlena. Nie miałem pojęcia, czy nadal tam pracuję. To miejsce po
prostu było pierwszym, jakie przyszło mi na myśl
Przed 20 wyszliśmy z mieszkania. Zamknąłem je
dokładnie i ruszyliśmy na spotkanie z przeszłością.
Gdy
znaleźliśmy się w środku niemal od razu ujrzałem stolik zajęty przez Lechitów.
Ścisnąłem dłoń dziewczyny. Cieszyłem się, że ich zobaczę i że są ze swoimi
dziewczynami. Był nawet Kamiński, no proszę, jednak potrafi zadziwić człowieka.
-Cześć.-powiedziałem
niepewnie.
-Możdżeń,
tylko nie mówi, że się nas boisz.-zaśmiał się Kędziora.-Całkiem ładny mecz w
twoim wykonaniu.
-Dzięki,
-Siadajcie.-zaśmiał
się Jasiek.-Co krzyczałeś do kibiców?
-Nic
takiego.-stwierdziłem zajmując jedno z trzech wolnych miejsc. Drugie zajęła
Olena.- Musiałem przeprosić, no nie?
-Wrócisz?
–zapytał Kotor.
-Kiedyś
na pewno.- odparłem.- Olena chcesz coś?
-Sok
pomarańczowy.-odparła.
-Zaraz
wracam.
Ruszyłem
w stronę baru. W przeciągu dwóch lat wygląd wnętrza tego budynku się zmienił,
jednak nie na tyle, abym mógł się tu zgubić. Gdy podszedłem do baru ujrzałem
znajomą twarz.
-Najpierw Wolski i Linetty, a teraz sam
Mateusz Możdżeń.-zaśmiała się wypowiadając te same słowa, co za pierwszym
razem, gdy się widzieliśmy.- Świętujecie zwycięstwo z Bułgarią?
-Oni
tylko dotrzymują mi towarzystwa.-zaśmiałem się.
-Sok
pomarańczowy?
-Dwa
razy.-uśmiechnąłem się.-Co u ciebie?
-Skończyłam
studia, Maciek mi się oświadczył, za pół roku ślub.-oznajmiła.- To tak w mega
skrócie. A działo się wiele. O właśnie, zostawisz na siebie jakiś namiar? Wyślę
Ci zaproszenie na ślub. Rezerwować Ci dwa miejsca? Bo pewnie Olenę zabierzesz.
-A
masz jakąś kartkę?- zapytałem. Podała mi ją razem z długopisem. Napisałem rząd
cyferek oraz adres zamieszkania.-Miło Cię znów zobaczyć.
-Ciebie
też.-uśmiechnęła się stawiając przede mną dwie szklanki pomarańczowej cieczy.-Naprawdę
wrócisz kiedyś do Poznania?
-Byłaś
w Kotle?
-Mecz
był o wczesnej porze.-zaśmiała się.-To nie pracowałam, wiec musiałam być.
-Wrócę.
Nie wiem kiedy, ale obiecuję, że wrócę.-oznajmiłem i spojrzałem na stolik, w
którym siedzieli piłkarze. Właśnie dosiadła się tam Katarzyna.
-Chyba
musisz tam iść.-stwierdziła.- To nie za dobry pomysł, żeby była tam twoja
dziewczyna, Marcin i ona.
-Czekam
na zaproszenie na ślub. Postaram się przylecieć. Dzięki za wszystko i
wszystkiego dobrego.
Ruszyłem
z dwoma szklankami w stronę stolika. Podałem jedną Olenie, a drugą sam
trzymałem. Nie zamierzałem się nawet witać z Kaśką.
-Mateuszku,
jak w Manchesterze?
-Cudownie,
bo nie ma tam Ciebie.-syknąłem.
-Jesteś
dla mnie nie miły.-pisnęła jak mała dziewczynka.
-Nikt
nie powiedział, że muszę być miły dla kogoś, dla kogo nie chcę być
miły.-uśmiechnąłem się upijając parę łyków soku.
-Dla
kibiców jesteś miły.-warknęła.
-Bo
kibice są częścią piłki, a ty nie.-zaśmiałem się.-Chodź kochanie, zatańczymy.
Chwyciłem
za dłoń Olenę i skierowałem się na parkiet. Nie będę rozmawiał z tą idiotką, to
nie ma kompletnego sensu. Obejmując Olenę czułem się szczęśliwy. I nie
chciałem, żeby ktokolwiek to popsuł.
_______________________
Koniec świata ma być w piątek, tak? Jak ma być, to ja poproszę przed 7 lekcją!
Opowiadanie mam już skończone. Zostały 3 rozdziały i epilog, a później zaczynam kolejne. Na razie zapraszam się do zapoznania z bohaterami. Kolejny rozdział koło 26 grudnia (o ile nie będzie tego końca świata, o!)
+ a jakby jednak koniec Świata miał być, to spójrzcie na mnie łaskawym okiem, dodałam ten rozdział wcześniej.
_______________________
Koniec świata ma być w piątek, tak? Jak ma być, to ja poproszę przed 7 lekcją!
Opowiadanie mam już skończone. Zostały 3 rozdziały i epilog, a później zaczynam kolejne. Na razie zapraszam się do zapoznania z bohaterami. Kolejny rozdział koło 26 grudnia (o ile nie będzie tego końca świata, o!)
+ a jakby jednak koniec Świata miał być, to spójrzcie na mnie łaskawym okiem, dodałam ten rozdział wcześniej.
I dobrze Mateusz ciśnij paszczura ! ; d .
OdpowiedzUsuńFajnie, że kibice mu wybaczyli jakiś plus ;). Głupi ten Kamiński -,-, ale cóż ;p .
Taaa jak koniec świata to najlepiej przed moją wigilią klasową !
Czekam na kolejny ! ; d .
O tak tak spojrzę na ciebie łaskawym okiem ;d
Pozdrowienia z Trójmiasta^^ MikaxD bądź Wredota
tak bardzo mnie zaskoczyłaś przeskokiem w przyszłość w fabule, że aż nie wiem jak powinnam to skomentować. ale nie martw się, jest na plus. pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń