poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 1.




-Mati, Olena była ostatnio u mnie.-mruknął Marcin.-Zostawiła list dla Ciebie.
-Jak ona się ma?- zapytałem cicho biorąc od niego kopertę.
-Lepiej, niż ostatnio. Zdecydowałeś już w końcu, co zrobisz? Zostajesz w Poznaniu, czy jednak zagranica?
-Chciałem wyjechać z Oleną.- westchnąłem.-Sam wiesz, jak było, co było, gdy jej powiedziałem….

Siedziałem z nią przed wejściem na stadion. Od dawna chciałem jej powiedzieć, że dostałem naprawdę dobrą ofertę z zagranicy. Chciałem wyjechać i pokazać, że w innej lidze też potrafię być dobry.  Jednak w Poznaniu miałem Olenę, bez której nie wyobrażałem sobie życia. Jeśli miałem wyjechać, to tylko z Nią.
-Muszę Ci coś powiedzieć.-przerwałem cieszę.-Dostałem ofertę z Juventusu Turyn. Jest naprawdę dobra, a im zależy na mnie.
-Wyjeżdżasz?
-Tak,  ale..
-Okej, rozumiem, podjąłeś decyzję beze mnie.-wstała. –Udanej kariery za granicą Możdżeń.
-Ale ja…
-No powodzenia Ci życzę. Nadarzyła się okazja, to wyjeżdżasz, no gratuluję.  Kiedy chciałeś mi powiedzieć? A może chciałeś mi napisać będąc w samolocie?
-Olena, posłuchaj mnie.
-Jedź do tego Turynu.  Strzelaj gole, bądź najlepszy. Naprawdę życzę Ci powodzenia. Myślałam, że Ci na mnie zależy. Myślałam, że…
-Olena, ja Cię naprawdę kocham, ja…
-Wybrałeś przyszłość, w której mnie nie ma. Żegnaj.
Wstała i zaczęła biec w stronę przystanku tramwajowego. A ja jej nie zatrzymałem. Nie wykrzyczałem jej w twarz, że nie podjąłem decyzji. Że miałem się właśnie zapytać, czy pojedzie ze mną. A ona nie dała mi dojść do słowa. Powinienem za nią biec, jednak nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Patrzyłem jak się oddala i nie zrobiłem kompletnie nic.

-Zostajesz w Poznaniu?
-Tak. Mam jeszcze kontrakt na rok, pewnie przedłużę, skoro nie wyjeżdżam. Przecież nie mogę jej tego zrobić. Jeśli wyjadę, to stracę ją naprawdę, a nie wyobrażam sobie życia bez niej.
-To dlaczego wtedy za nią nie pobiegłeś?
-Marcin, błagam Cię, daj mi spokój. Wiem, że wtedy nawaliłem, ale nie musisz mi tego wygarniać codziennie, przy każdej możliwej okazji. Próbowałem to naprawić, tyle razy dzwoniłem, tyle razy nagrywałem się na sekretarkę w jej telefonie błagając, by się ze mną spotkała, to jej wyjaśnię wszystko. Tyle godzin spędziłem pod jej drzwiami. Myślisz, że nie wiem, że jestem idiotą? Myślałem, że chociaż ty mnie rozumiesz, że pomożesz… Ale nie, ty wolisz się ze mnie nabijać, wielkie dzięki Kamiński, zawsze wiedziałem, że mogę na Ciebie liczyć, naprawdę.
Wściekły wyszedłem z mieszkania. To co, że powinien to zrobić Marcin. Chciałem jednak w spokoju i ciszy przeczytać list od Oleny. Pojechałem na stadion. Usiadłem na tym samym krzesełku, na którym siedziała ona, gdy uczyłem jej zasad.

-Wiesz, że nie lubię piłki nożnej?
-Zauważyłem.-zaśmiałem się.-Całe szczęście, że udało Ci się trafić na stadion.
-Bardzo śmieszne Możdżeń, bardzo śmieszne.-fuknęła. –Ja nawet nie wiem, ilu zawodników jest na boisku w  jednej drużynie, nie wiem, ile zespołów gra w Polskiej lidze.. Ja naprawdę nic nie wiem.
-Jedenastu zawodników, 16 drużyn.-odparłem ze spokojem.-Jeden bramkarz i 10 zawodników w polu.  Naszym największym wrogiem jest Legia Warszawa, a o ironio jestem z Warszawy. Zawsze gdy gramy z Legią, to się mnie czepiają.  Pole karne masz przy bramce, gdy obrońca sfauluje napastnika…
-Obrońca? Kto to obrońca?
-Och..-zaśmiałem się.-Masz bramkarza, przy bramce. Przed nim masz obrońców, oni są odpowiedzialni za przerwanie gry napastnikowi… Stój, zaraz Ci powiem, kto to napastnicy. Później są pomocnicy. Oni są trochę od pomocy w obronie i w ataku. No i masz napastnika,  który jest odpowiedzialny za strzelanie bramek, na tym się skupia, co nie oznacza jednak, że pomocnicy, lub obrońcy nie mogą strzelać i zdobywać goli.
-To strasznie skomplikowane.
-Gdy obrońca więc sfauluje napastnika jest rzut karny z 11 metrów.
-Rzut? Przecież nikt nie rzuca piłką, tylko ją kopię.-podrapała się po głowie.
-Jest rzut z autu też, tu używasz rąk.-zaśmiał się.-Naprawdę nic nie rozumiesz?
-Nie. Mila zawsze chciała mnie nauczyć, ale zawsze miała dość, że ja kompletnie nic nie rozumiem i rezygnowała. U mnie naprawdę w domu nikt nie interesował się piłką nożną, dlatego to dla mnie czarna magia, przepraszam.
-Nie masz za co przepraszać. Zobaczysz, że ja Cię wszystkiego nauczę.

Czytałem uważnie każde słowo z uśmiechem na twarzy. Tak bardzo mi jej brakowało. Wiedziałem, że nawaliłem wtedy. Dałbym jej milion szans, bo nie wyobrażałem sobie bez niej życia. To była moja Olena. Wstałem z trybun chowając list do kieszeni. Musiałem do niej pojechać, choć nie wiedziałem, co powiem. Układałem sobie tyle razy przemówienie, lecz teraz wszystkie wyparowały z mojej głowy. Musiałem być szczery, wtedy tylko mogę liczyć na to, że da mi powiedzieć wszystko.

Kolejny trening wyjazdowy. Co jakiś czas, gdy jest jakaś przerwa jeździmy do jakiegoś wielkopolskiego miasta do kibiców, którzy przyjeżdżają do nas, do Poznania,  aby wspólnie kibicować nam przy Bułgarskiej. Takie wyjazdy były z reguły miłe. Widząc tych ludzi wiedzieliśmy, że nie tylko Poznań żyje nami, lecz cała Wielkopolska. Kopnąłem niecelnie piłkę, która leciała wprost na pewną dziewczynę. Chciałem krzyknąć, aby uważała, jednak wystawiła ręce i złapała piłkę. Ruszyłem truchcikiem w jej kierunku, by odebrać piłkę. Podała mi ją, a ja uśmiechnąłem się do niej. Wróciłem do treningu mając nadzieję, że przyjdzie po autograf,  bo chciałem ją poznać. Podpisałem wszystkie fan karty, czekając na kibiców, a na jednej napisałem swój numer telefonu. Czekałem tylko na moment, gdy podejdzie. Gdy tak się jednak stało wokół mnie była jakaś grupka dziewczyn. Trzymała aparat w ręce i zrobiła zdjęcie jakiejś dziewczynie, chyba przyjaciółce. Dałem jej fan kartę. Nie zrobiło to na niej jednak wrażenia, schowała ją do torby. Chciałem zagadać, jednak dziewczyny stanęły wokół mnie szykując się do zdjęcia. Westchnąłem mając nadzieję, że napiszę. Wieczorem, gdy szykowałem się do wyjścia na imprezę dał o sobie znać mój telefon. To była ona. Impreza od razu spadła na dalszy plan, wolałem pisać z tajemniczą dziewczyną.

Stałem przed drzwiami jej mieszkania. Bałem się. Zapukałem jednak niepewnie czekając, aż otworzy drzwi. Myślałem nawet, że może zmieniła zdanie, gdy znów czekałem na to, aż otworzy. Zrobiła to jednak. Miała mokre włosy, co od razu wyjaśniło mi, dlaczego musiałem czekać.
-Możemy porozmawiać?
-Wejdź.-otworzyła szerzej drzwi.-Napijesz się czegoś?
-Dziękuje, nie trzeba.-odparłem i wszedłem do środka.-Marcin dał mi twój list, przeczytałem i miałem nadzieję, że dasz mi teraz dojść do słowa.
-Rozgość się w salonie, zaraz przyjdę.
Zrobiłem jak kazała. Bałem się. Ja Mateusz Możdżeń się bałem.  Czy to nie jest dziwne? Na boisku się nie boję, gram na całego. A teraz mam porozmawiać z dziewczyną, którą kocham najbardziej na świecie i się boję….

2 komentarze:

  1. Zajebiaszczo ! ; D . Rozdział tak samo jak prolog rewelacyjny. Fajnie że dałaś jak Mateusz tłumaczy jej zasady piłki nożnej ; d . Może trochę się poduczę bo jestem tak samo zielona jak Olena ; D . Czekam z niecierpliwością na kolejny oczywiście mnie informuj ; d . Pozdrawiam MikaxD bądź Wredota

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, miałabym być tutaj wczoraj, ale gdy wróciłam do domu, to obejrzałam mecz, a później z tych emocji padłam na twarz i nie dotarłam tutaj. Wybacz.
    Wiesz co mnie zawsze zastanawia, gdy czytam kolejne Twoje opowiadanie? To, skąd Ty bierzesz wciąż nowe pomysły na historie? Każda z nich jest inna, co nie znaczy, że mniej interesująca. Intrygujesz, zaciekawiasz, potrafisz trzymać czytelnika w napięciu. Tak jak tutaj. Bo mimo iż moja wyobraźnia czasami potrafi przewidzieć, co w danej historii się wydarzy, to w tym wypadku mam z tym wielki problem.
    /poznanska-siesta.

    OdpowiedzUsuń